Od paru dni męczyły ją koszmary, przestała jeść i była rozkojarzona. Całe to zamieszanie i zmianę humoru tłumaczyła jako stres przed przygotowaniami do ślubu ale ja wiedziałem, że kryje się za tym coś jeszcze. Więc gdy tylko moje oczy mogły się nacieszyć widokiem jej uśmiechniętej twarzy momentalnie dzień stawał się trzy razy lepszy.
Byliśmy jak każda normalna para turystów. Zakochani wśród tłumu zwiedzających, robiliśmy zdjęcia, oglądaliśmy miejskie sklepiki i smakowaliśmy tutejszych potraw. Nie wyróżnialiśmy się z tłumu.
To miła odskocznia. W Doncaster każdy mnie zna i przez to skreśla z listy przyjaciół także i moją narzeczoną. Za każdym razem widzę te pogardliwe spojrzenia w sklepach, opiekuńcze matki, które odciągają swoje dzieci z mojego pola widzenia. Ludzie tam nie rozumieją, że robiłem to by przetrwać. Nie wiedzą jak to jest całe życie liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Oceniają mnie swoją miarą, a prawda jest taka, że gdyby byli postawieni w mojej sytuacji byli by zmuszeni do robienia tych samych rzeczy. Jedyną osobą, która to zaakceptowała do tej pory była Ness. Tuck i Em nie do końca mnie rozumieli ale po czasie pogodzili się z faktem, że mieszkają pod jednym dachem z mordercą. I w przeciwieństwie do tego co mówią inni o braku mojego serca i zerowej odpowiedzialności za swoje czyny, wydaje mi się, że zapłaciłem za nie już wystarczającą karę. Też mam wyrzuty sumienia ale nie zabijałem dla przyjemności, robiłem to by przeżyć.
- Justin patrzy! - wskazała ręką na ludzi tańczących pośrodku dużego placu.
Chwyciłem jej rękę ciągnąc ją w stronę tłumu. Oplotłem ją ramionami kołysząc się w rytm muzyki, ona tylko chichotała rozglądając się na boki. Wyglądała jak anioł, który spadł prosto z nieba.
Jej niebieskie oczy, idealne usta podkreślone czerwoną szminką, rozwiane brązowe włosy. Wpiłem się z zachłannością w jej usta, a dookoła nas muzyka ucichła, tłum zniknął byliśmy tylko my dwoje.
- Bardzo cię kocham - wyszeptała.
- Ja ciebie też skarbie... ja ciebie też.
Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Widziałem w nich tylko jedno miłość. A może tylko tyle chciałem widzieć.
- Nie zostawisz mnie prawda? - spytała drżącym głosem.
Przytuliłem ją mocniej nie wiedząc co mam zrobić. Czy kiedykolwiek dałem jej do zrozumienia, że chcę odejść? Walczyłem o nią tyle czasu. Chciałem być przy niej zawsze, cholera nadal tak bardzo tego chcę.
- Nigdy kochanie.
- Możemy już stąd iść?
- Jeśli tylko chcesz.
Pokiwała potwierdzająco głową. Ująłem jej rękę i pozwoliłem się prowadzić do wielkiego sklepu. Nawet nie przeczytałem nazwy.. po prostu chciałem usiąść przed przymierzalnią, przytakiwać głowa i wyjść stamtąd jak najszybciej. Zacząłem czytać jakiś magazyn, może bardziej oglądać obrazki bo wszystko było napisane w innym języku.
Podniosłem wzrok i oniemiałem. Przede mną stał anioł.
~P.O.V. Ness~
Wygładziłam materiał sukni, która była w połowie wykonana z koronki. Plecy były odsłonięte, a dekolt oprawiony w małe perły. Czułam jak fale materiału ocierają się o moje stopy. Wzięłam głęboki oddech wychodząc z przymierzalni. Justin siedział jak zwykle z gazetą w ręku nie zwracając uwagi na to co dzieje się dookoła. Odchrząknęłam znacząco, a on nareszcie podniósł na mnie wzrok.
Chciał odchylić się do tyłu przez co zleciał z krzesła, na którym siedział.
Po całym sklepie rozniósł się mój głośny śmiech kiedy wpatrywałam się w mojego narzeczonego, który prawie nieprzytomny leży na podłodze. Stanęłam nad nim pomagając mu wstać.
- Czy to jest... - zamilkł na moment.
- Suknia ślubna - podpowiedziałam mu, a on zaczął rozglądać się na boki.
- Nie zauważyłem, że wchodzimy do sklepu z sukniami.
Pocałowałam go w czubek nosa, a on ułożył swoje ręce na moich plecach. Oparł swoje czoło o moje i głośno westchnął.
- Prawdziwy ze mnie szczęściarz.
- Nie mogę zaprzeczyć - opowiedziałam żartobliwie - I jak ci się podoba?
Okręciłam się dookoła przybierając pozę prawdziwej modelki.
- Jest piękna, ty jesteś piękna... - mamrotał.
- Mam przymierzyć jeszcze inne?
- Nie - powiedział dość głośno - znaczy nie musisz, bo w tej wyglądasz jak anioł... prawdziwy anioł.
Uśmiechnęłam się szeroko, wszystkie złe myśli, które towarzyszyły mi odkąd opuściliśmy Doncaster nagle zniknęły. Byłam szczęśliwa... chyba po raz pierwszy od paru dni. Nie dlatego, że byliśmy z dala od domu, że byliśmy bezpieczni czy nawet dlatego, że spełniały się moje marzenia. Byłam szczęśliwa bo byłam obok niego. Obok osoby, którą kocham ponad własne życie.
Żałuję tylko jednego... że tak późno zrozumiałam, że to właśnie jego kocham. Zaoszczędziła bym na tym sporo zawodów miłosnych, czasu i wylanych łez przez nikogo innego jak sam Louis Tomlinson.
Żałuję, że nie mogę porozmawiać z Lou, bo wcześniej widziałam szansę na zwykłą znajomość. Przeżyliśmy razem dobry kawałek życia i na prawdę go kochałam. Ale kiedy zaczął być niebezpieczny nie mogłam na to pozwolić własnemu sercu. Musiałam go z niego wypchnąć jak najszybciej się dało. Pokochałam drugi raz. Czy to zbrodnia? Czy ja nie zasługuję na szczęście?
- Lubię kiedy się uśmiechasz - wyszeptał całując mnie w skroń.
- Trzeba jeszcze wybrać gdzie ślub się będzie odbywał - powiedziałam przypominając sobie, ze zostało niewiele czasu. Zaledwie parę miesięcy.
- Myślałem o Bradford.
- Dlaczego akurat tam?
- Tam pokochałem cię bezgranicznie. W noc twojego porwania kiedy modliłem się o to żebyś nadal była żywa. Tak bardzo się bałem, że nie zdążę ci powiedzieć jaka jesteś dla mnie ważna. Że odejdziesz sądząc, że to Louis jest twoją jedyną miłością, a tak na prawdę nie wiedziałaś, że to ja kochałem ciebie bardziej.
- Czekałam tam na ciebie - powiedziałam dotykając jego policzka - od razu wiedziałam, że mnie znajdziesz.
- A gdybym nie przyjechał?
- To byłabym pewna, że wybrałam zły moment.
- Jaki zły moment?
- Żeby zakochać się w dwóch osobach na raz. Szczerze dziwiłam się Alex, że będąc w związku z chłopakiem mogła pokochać kogoś innego ale kiedy cię zobaczyłam, zrozumiałam... Tamtego wieczoru kiedy chciałeś mnie zabić - zrobiłam cudzysłów w powietrzu - mój rewolwer nie miał naboi, bo wiedziałam, że nie zrobisz mi krzywdy.
Chłopak podniósł pytająco brew i uśmiechnął się szeroko.
- Ufałam ci cały czas ale chyba nie chciałam w to wierzyć. Uciekałam od ciebie jak daleko się dało ale cały czas mnie ciągnęło w twoim kierunku. Tak jak teraz - wymamrotałam przysuwając się bliżej - tylko jest podstawowa różnica. Teraz jesteś mój.
- A ty moja... długo musiałem na ciebie czekać ale było warto, by zobaczyć cię w tej sukni.
- Jesteśmy jedną z najbardziej dziwnych par na całym świecie - zaśmiałam się pod nosem - przeżyliśmy porwania, sytuacje z bronią, pościgi, szantaże, wyścigi i wiele innych. I nadal jesteśmy tak samo blisko jak pierwszego dnia naszego związku.
- Może i nie jesteśmy normalna parą ale za to już nic nie może nas rozdzielić...
Uśmiechnęłam się opierając swoje czoło o jego ramię.
Masz racje Justin... nic nie może nas rozdzielić nawet sami bogowie... Choćbym miała sprzedać własną duszę samemu diabłu, by móc cię zatrzymać przy sobie zrobiła bym to. Nikt ani nic... Razem przez burze, razem aż do końca.
***
Nowy rozdział trochę inny jak reszta.
Ostatnio nie mam jakoś pomysłu na dalsze rozdziały ale staram się jak mogę.
więc jak zawsze:
3 komentarze = nowy rozdział
i widzimy się niebawem.
Wspaniały! Uwielbiam to opowiadanie prawie tak samo jak jego poprzednia część. Tego wieczoru przeczytałam wszystkie rozdziały i już nie mogę się doczekać następnego ;* pisz szybko <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to czytać. Następny proszę.
OdpowiedzUsuńIdealny!! Nie rozumiem dlaczego nikt tego nie komentuje i mam nadzieję, że szybko wstawisz nowy rozdział �� 3 komentarze więc czekam kochana na wpis ❤ życzę weny / Janessa
OdpowiedzUsuń