wtorek, 30 grudnia 2014

Chapter 9 - Koniec jest zaledwie początkiem

Po wysprzątaniu całego domu z resztek jedzenia, które walały się dosłownie wszędzie, wróciłam na górę do sypialni, w której mój narzeczony już na pewno spokojnie chrapał. Uchyliłam po cichu drzwi nie chcąc go budzić ale to nie było konieczne. Westchnęłam głośno zauważając go palącego na balkonie, podeszłam do niego wolnym krokiem wyrywając mu z ręki papierosa. On spojrzał na mnie oburzonym wzrokiem ale zaśmiał się kiedy już spokojna zaciągnęłam się dymem patrząc na sąsiednie domy. 
- Urwanie głowy z tyloma ludżmi, co nie?
- Nawet nie wiesz jak wielkie - zachichotałam oddając mu papierosa - Mam do ciebie taką sprawę...malutką, serio.
- A więc słucham - powiedział siadając na jednym z krzeseł znajdujących się na balkonie.
Usiadłam mu na kolanach, kładąc głowę na jego barku, po czym przełknęłam ślinę chcąc przygotować się na jedną z bardziej poważnych rozmów.
- Chciałabym gdzieś wyjechać.. przynajmniej na tydzień - Ness tylko nie mów mu nic o Louis'ie ~ powtarzałam sobie - może do Włoch albo na Hawaje.
- Przecież dopiero co wróciliśmy, mam parę spraw do załatwienia w mieście nie wiem czy uda mi się wyrwać. 
- Ostatni raz... Potem będzie trzeba zacząć myśleć o ślubie. To może być nasza ostatnia szansa by się wyszaleć.
- Sugerujesz, że się ze mną nudzisz? - zaśmiał się całując mnie w czubek głowy.
- Skądże. Chcę tylko spędzić ostatnie chwile wolności z pewną osobą, którą kocham nad życie.
- Ktoś z nami jeszcze jedzie?
Klepnęłam go w ramie, chichocząc razem z nim. Przytuliłam się mocniej całując jego obojczyki.
- Muszę się spytać Tuck'a czy załatwi dwa zlecenia za mnie. Jeśli się zgodzi możemy jechać jutro po południu. 
W duchu skakałam jak mała dziewczynka. Nie z powodu wyjazdu czy odpoczynku... tylko już nie będę musiała się martwić o to, że mój narzeczony jest w niebezpieczeństwie. Znaczy wiem, że ma wrogów, którzy mogą go dorwać równie dobrze i na końcu świata ale mój były już nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. 
Chłopa wstał trzymając mnie na rękach. Zaniósł mnie do środka, położył na łóżku po czym wolnym krokiem skierował się w stronę pokoju Tucker'a. Z szafki nocnej podniosłam telefon, na którym wyświetlały się trzy nieodebrane wiadomości od nieznajomego numeru.


"Nie ładnie tak nie zapraszać swojego narzeczonego na kolacje rodzinną"

Moje serce mimowolnie przyśpieszyło, a oddech ugrzązł mi w gardle...

"Myślałaś, że w swoim pałacu ze szkła jesteś bezpieczna?"

"Ktoś zapłaci życiem za nasze błędy... teraz zgadnij kto"


Łzy kapały bezpośrednio na podłogę tak, że niemal mogłam usłyszeć uderzenie ich ciężaru na drewnianych płytach. Mój płacz przerodził się w głośny szloch. Siedziałam zasłaniając usta, a moje ciało trzęsło się jakby w pokoju było -30. Strach po chwili przerodził się w złość. Ścisnęłam mocniej komórkę i miałam ochotę ją roztrzaskać o ziemię. W chwili opanowania wystukałam mu odpowiedź po czym zaśmiałam się pod nosem.

~P.O.V. Louis~


Piłem już szóste piwo nadal czekając na wiadomość od Vanessa'y. Myślała, że może sobie odejść tak po prostu po tym wszystkim? Byłem wyrozumiały. Rozumiałem to, że ma mi za złe wyścig ale do cholery jasnej to nie ja zabiłem Josh'a! Nawet go lubiłem. Był całkiem w porządku więc traktowałem go jak jednego z nas. Dla niej byłem nawet w stanie znieść tego kutasa, który przypałętał się w najmniej korzystnym dla mnie momentem. No dobra, pomógł ją odszukać i ocalić ale to nie zmienia faktu, że jest idiotą, podrywaczem, zabójcą... no właśnie. ja nie umoczyłem nawet rąk we krwi jej brata i jestem już skreślony. Pierdolony Bieber zabija parę osób ale jest miłością jej życia... bla bla bla. I gdzie tu jest sprawiedliwość? Niall tłumaczył mi jak to się zmieniła przy nim, że jest ciągle uśmiechnięta i nareszcie odżyła, po tym wszystkim. Szczęśliwe zakończenia jej się marzyły. Małolata się przeliczyła, nie jestem jakimś głupim szczeniakiem, którego można tak po prostu odrzucić kiedy jej się tylko chce. Wszyscy mnie tak potraktowali. Zayn przywłaszczył sobie moje auto i uciekł podkulając ogon. Zasrany tchórz powiedział Niall'owi, że nie chce mieć ze mną nic do czynienia, bo zraniłem tak na prawdę jedyną osobę, która mogła wyciągnąć mnie z tego gówna, w którym się otaczam. Ciekawe czy gdybyśmy spotkali się twarzą w twarzą nadal byłby taki mądry. Przecież, to on mówił, że ta dziewczyna sprowadzi na nas wszystkich kłopoty, a teraz zrobił się taki waleczny? Rycerz na białym koniu, który che ratować damę w opałach?
Moje przemyślenia przerwał dźwięk otrzymanej wiadomości. Moje oczy mimowolnie rozszerzyły się ze zdziwienia kiedy zacząłem to czytać...

"Wydaje ci się, że się ciebie boję? Jesteś zasranym tchórzem! Jedyną rzecz na jaką
możesz ode mnie liczyć to kopniak w dupę i powrót tam gdzie twoje miejsce.
Myślisz, że takie groźby nie są karalne? Niespodzianka kutasie.
Jeśli go tkniesz i spadnie mu choć jeden malutki włos z głowy osobiście wpakuję 
cię z powrotem za kratki i już tam zostaniesz.
Z dobroci serca daję ci ostatnią szansę na spierdolenie gdzie pieprz rośnie
i zniknięcie na zawsze z mojego życia.
Albo... Ta propozycja będzie bardziej bolesna.
Kolejna niespodzianka.. mój dom jest przepełniony bronią więc jeśli się do nas zbliżysz
bez zastanowienia wpakuję ci kulkę w serce i uwierz.
Nie uronię nawet łzy. Bo dość ich przez ciebie wylałam. Mam nadzieję, że zrozumiałeś"

Zaśmiałem się pod nosem z niedowierzaniem kręcąc głową. Zrobiła się okropnie charakterna. Już wcześniej była nie do wytrzymania ale teraz współczuję Bieber'owi jeśli musi znosić jej takie humory codziennie. Odchyliłem do tyłu głowę słysząc śmiechy pijanych ludzi, którzy biegali jak opętani po całym klubie. Obok mnie siedziała piękna blondynka, niestety na jej palcu widniała złota obrączka. Mój honor nie pozwalał mi na tani podryw skierowany w jej stronę... Za mało wypiłem, a szkoda... Położyłem na barze pieniądze za piwa, po czym wyszedłem na parkiet zauważając tam całkowicie pijaną dziewczynę. Była względnie ładna i prawie naga. Alkohol zrobił swoje nim się obejrzałem moje ręce były przyklejone do jej ud, a do ucha szeptałem jej jak bardzo mnie pociąga.
- Skarbie - wychrypiałem - dzisiaj się zabawimy... muszę o kimś na chwilę zapomnieć, dopiero potem zacznę wojnę.

***
Mam nadzieję, że nowy rozdział wam się spodoba. Muszę przyznać, że miałam wielki
problem z napisaniem go bo nie miałam weny i zapału.
Ale wydaje mi się, że ten wyszedł całkiem w porządku i jest w nim Louis więc 
większości z was powinien przypaść do gustu xddd
Tak jak zawsze:
3 komentarze = nowy rozdział
i jeszcze chciałam wam życzyć szczęśliwego nowego roku!
wielu nowych znajomości, by rok 2015 był lepszy niż ten, spełnienia marzeń i
wszystkiego co najlepsze skarby :*


3 komentarze:

  1. Boski :* czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Louis sie zrobil takim kutasem, wiezienie zmienia ludzi.
    A Vanessa moglaby juz zrozumiec, ze kocha Louis'a, nie Biebs'a.
    Tak, wiem, marzy mi sie xD
    3 komentarz, wiec czekam na rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń