niedziela, 6 lipca 2014

Chapter 2 - Tak dla zasady

Wpatrywałem się w śpiącą obok mnie brunetkę. Dotknąłem delikatnie jej włosów, które pokrywała ciemna farba. Lubiłem jej naturalny kolor... Co ja wygaduję, po prostu lecę na blondynki. No i na nią... nawet gdyby miała niebieskie włosy i tak kochał bym ją tak samo, bo jest sobą. Moją małą słodką Ness, która pomagała mi nawet kiedy chciałem ją zabić. Szkoda, że nie zna prawdy... Nie zrobił bym jej krzywdy, ale ona o tym wtedy nie wiedziała. Była bezpieczna w stu procentach, po prostu miałem nadzieje, że zjawi się Louis i to mu wpakuję kulkę w serce. Szczerze nienawidzę gnoja. Zawsze miał wszystko to czego chciałem ja. Przyjaciół, dziewczynę, normalny dom, nawet tego głupiego psa. Teraz to wszystko co miał należy do mnie... Może pomijając przyjaciół. Przy pomocy Ness poznałem innych. Na przykład Tucker. No dobrze przyznaję jest strasznie upierdliwy i porządnie zachodzi za skórę ale to jedyna osoba, która mnie lubi. Oczywiście oprócz mojej dziewczyna ale dla niej jest to nawet wskazane.
Z rozmyślenia wyrwał mnie dźwięk dobiegający z kuchni. Ktoś chyba stłukł szklankę. Starając się nie obudzić dziewczyny, ześlizgnąłem się z łóżka kierując się w stronę schodów, by móc dojść do pomieszczenia, z którego wydobywał się hałas. Przesunąłem się bliżej ściany chwytając do ręki jakiś wazon. Boże... Czuję się jak w serialu kryminalnym kiedy to przystojny chłopak zostaje zaatakowany przez groźnego bandytę. Tylko tym razem ten przystojny chłopak potrafi zabić gołymi rękami.
Wpadłem do kuchni zauważając tam Tuck'a jedzącego lody, które kupiła Ness.
- Hej... - wymamrotał z zapchanymi ustami. 
- Zawsze musisz jeść w nocy?
- Tylko wtedy mogę jeść sam. Kiedy wyjeżdżasz Vanessa zamienia się w potwora pochłaniającego wszystkie lody. Daj mi się trochę pocieszyć.
- Jesteś strasznie głupi - powiedziałem odstawiając na stół wazon, który nadal trzymałem w rękach.
- Lepiej opowiadaj jak poszły oświadczyny.
- Nijak. Kiedy pokazałem jej pierścionek wyglądała jakbym chciał ją zabić. Stchórzyłem... Powiedziałem, że to prezent na rocznicę.
- Mięczak - zaakcentował wpychając do ust kolejną łyżkę lodów.
- Możliwe ale ja w przeciwieństwie do ciebie mam dziewczynę - odgryzłem się zabierając od niego kubełek lodów, smakując ich.
Ble... Waniliowe wolę czekoladowe ~ pomyślałem oddając mu jego jedzenie.
- Kojarzysz Emily?
- Mieszka z nami idioto. Jakim sposobem miał bym jej nie znać?
- Chyba na mnie leci - powiedział strzepując z ramienia niewidzialny pyłek.
Ejj ejj ejj chłopcze. Prawa autorskie tylko ja to mogę robić. Zaśmiałem się z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Pierwszą osobą, która by o tym wiedziała jest Ness, a ona mówi mi wszystko więc stary przykro mi ale i tak nie poruchasz.
Poklepałem go po ramieniu, po czym wróciłem do pokoju układając się koło dziewczyny. Pocałowałem ją w czubek głowy i zamknąłem oczy momentalnie zasypiając.

Obudziły mnie wrzaski i śmiech. Niechętnie wstałem z łóżka zauważając, że nie ma obok mnie Ness. Na zegarze, który znajdował się na ścianie widniała godzina 12:00. Cholera. Tak długo spałem?
Nie zważając na to co dzieje się na dole chwyciłam czyste ubrania i poszedłem wziąć szybki prysznic. Kiedy byłem już umyty i w jakimś tam stopniu powróciłem do normalnego funkcjonowania zszedłem na dół zauważając tam moją księżniczkę i Tuck'a grających w karty.
- Dobry - przywitałem się składając na ustach mojej dziewczyny pojedynczy pocałunek.
- Już myśleliśmy, że się nie obudzisz. Śniadanie jest w lodówce - powiedziała ze skupieniem patrząc w karty.
- Jestem cholernie głodny!
Pisnąłem szybkim ruchem kierując się po coś do jedzenia. W lodówce czekały na mnie zrobione szybciej kanapki. Wepchnąłem jedną do ust delektując się nieziemskim smakiem. Boże jak ja uwielbiam Vanessa'e i to, że sam nie muszę nic gotować ani przyrządzać. 
- Jak już skończysz jeść, możemy pojechać na zakupy? - spytała zerkając w moją stronę.
- Yhym - mruknąłem.

Już po jakiejś godzinie znajdowaliśmy się w centrum handlowym. Jako prawdziwy mężczyzna siedziałem na krześle przed przymierzalnią czekając na moją królową. Chwyciłem do ręki jakieś pismo, które znajdowało się na stoliku obok. Przewracałem kolejno kartki co jakiś czas patrząc w stronę drzwi od pomieszczenia, w którym znajdowała się Ness. Zemdlała tam czy co? Nagle wyszła...
- O kurwa - wymamrotałem przyglądając się jej boskiemu ciału.
Krótkie szorty, które zasłaniały mniej niż powinny i biała bluzka. Bardzo prześwitująca bluzka. Rozejrzałem się po bokach napotykając pożerające spojrzenia pozostałych mężczyzn.
- Nie kupujemy tego - powiedziałem starając się brzmieć poważnie ale do cholery! 
Mój kutas zaczął żyć swoim życiem i przestał słuchać rozumu. Czy ona musi wyglądać aż tak seksownie? Wstałem z miejsca wciągając ją do przymierzalni. Przyparłem ją do ściany, drugą ręką zamykając cienkie drzwi.
- Nigdy ale to nigdy nie wychodź tak w miejscach publicznych.
- Dlaczego?
- Bo będę musiał powyrywać wszystkim facetom kutasy - powiedziałem jakby nigdy nic, a ona tylko się zaśmiała.
- Jesteś strasznie zazdrosny.
- Nie nazwał, bym tego zazdrością. Po prostu wiem co jest moje i będę tego bronił za wszelką cenę. Czyli tylko ja mogę cię dotykać i patrzeć na ciebie... No wiesz w ten sposób.
- W skrócie mówiąc. Jesteś zazdrosny. 
- Jestem... - przyznałem całując ją w kącik ust - Teraz przymierzaj resztę ciuchów, a ja wrócę na moje miejsce i będę przytakiwał. Okay?
Dziewczyna pokiwała potwierdzająco więc wyszedłem na zewnątrz siadając znowu na krześle. Wszyscy kolesie patrzyli się na mnie wzrokiem przepełnionym zazdrością, a ja miałem ochotę wstać, zacząć zachowywać się jak zwycięstwa, krzycząc '' Tak. Ta mega laska to moja dziewczyna! ''.
Po obejrzeniu chyba już tysięcznej kreacji w końcu ruszyliśmy do kasy zostawiając tam dość sporą sumkę ale żyje się tylko raz. Po podpisaniu ostatniego kontraktu z handlarzem z okolic Manchester'u nie obawiam się o brak gotówki. Mogę żyć spokojnie. Tylko jedno mnie zastanawia. Co zrobi Tomlinson kiedy wyjdzie z więzienia? Będzie chciał się zemścić. To jedno jest pewne, bo zrobił bym to samo. Jeszcze lepszym pytaniem jest : Co zrobi Ness?
Nie chcąc o tym dłużej myśleć chwyciłem dziewczynę za rękę, splatając razem nasze palce. Z perspektywy innych muszę wyglądać jak pantoflarz. Niosę jej wszystkie torby i pozwalam biegać po wszystkich sklepach. Ale jakby nie patrzeć dostaję w zamian coś o wiele cenniejszego od wydanych przez nią pieniędzy. Jej miłość... O boże kapcanieje już do końca. Wyjąłem z tylnej kieszeni spodni telefon wybierając numer Emily.

E: Halo?
J: Potrzebuje twojej pomocy.
E: Zamieniam się w słuch.
J: Mogła byś wziąć gdzieś Tucker'a i wrócić dopiero jutro.
E: Bieber nie mam czasu na imprezowanie.
J: Zapłacę za wszystkie shoty, które wypijesz przez następny miesiąc.
E: Dobrze robiło się z tobą interesy. Widzimy się jutro Juju.

Rozłączyła się, a mi aż skoczyło ciśnienie. Nienawidzę kiedy ktoś mówi do mnie Juju. No chyba, że jest to Ness tylko z jej ust brzmi to milion razy lepiej. Przewróciłem oczami wchodząc w głąb sklepu, w którym szalała Vanessa. Chyba postradała rozum ~ pomyślałem zaczynając jej szukać pomiędzy półkami. Znalazłem ją na dziale bielizny gdzie przeglądała się jakimś wdziankom. Kiedy mnie zauważyła jej twarz spłonęła rumieńcami. Przesunęła koronkowy komplet bielizny w moją stronę patrząc na mnie spod wachlarza gęstych rzęs.
- Podoba ci się?
- A po co ci takie? - spytałem drążąc temat. Uwielbiam kiedy się zawstydza .
- Na noc. Pomyślałam, że na pewno ci się spodoba i będziesz zadowolony.
Przybliżyłem się do niej całując ją w szyję, po czym wyszeptałem jej do ucha: Wolę kiedy jesteś naga. 

Po powrocie do domu wniosłem do środka wszystkie zakupy i zaniosłem je do naszej sypialni. Rzuciłem je na podłogę obok szafy i szybkim krokiem zszedłem do salonu gdzie siedziała brunetka oglądająca jakiś program rozrywkowy.
- Co to? - spytałem siadając obok niej.
- Gwiazdy lombardu. Zaczęłam to oglądać kiedy wyjechałeś - powiedziała smutnym głosem.
- To już się nie powtórzy. Następnym razem jedziesz ze mną.
- A moja praca?
- Nie musisz pracować.
- Ale lubię. Praca w redakcji mnie uspokaja i mogę sobie pogadać z różnymi ludźmi, którzy nie wiedzą, że mój chłopak jest słynny z zastraszania i zabijania ludzi.
Grabisz sobie maleńka...
- Zabiłem tylko pięć osób, a z tego trzy przypadkiem.
- Byleś nie zabił mnie tak samo jak Alex - powiedziała, a we mnie coś pękło.
Spojrzałem na nią, a ona przysłoniła twarz rękoma. Zerwałem się z miejsca chwytając do ręki wiszącą na wieszaku kurtkę.
- Justin przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć.
- A ja nie chciałem jej zastrzelić ale wyszło inaczej.
Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Wsiadłem do auta uderzając ręką w klakson przez co zatrąbił. Przeczesałem włosy rękoma ciągnąc za ich końcówki. Sięgnąłem do kieszeni kurtki wyjmując z niej paczkę papierosów. Odpaliłem jednego zaciągając się dymem, by choć na chwilę ukoić nerwy. Do auta wsiadła drobna dziewczyna od razu dotykając mojego ramienia. Zepchnąłem jej rękę nie dając się omotać. Nie tym razem ~ pomyślałem patrząc w boczne lusterko.
- Na prawdę nie chciałam tego powiedzieć...
- Ale to zrobiłaś! Czy ja ci kurwa wypominam, że pieprzyłaś się z Tomlinson'em i byłaś jego pierdolonym przydupasem - warknąłem, a po jej policzku zaczęły lecieć łzy.
Boże... Niech ona do cholery przestanie płakać! Chciałem zetrzeć z jej twarzy łzę ale odsunęła się ode mnie kręcąc przecząco głową.
- Masz racje. Popełniłam błąd ale ucierpiałam na tym tylko ja. Nikt inny. Ty zabiłeś człowieka, a to co innego. I wiesz co mam to wszystko w nosie. Kocham cię takim jakim jesteś nie patrząc na to co zrobiłeś ale lubię od czasu do czasu pobyć z kimś kto nie skreśla mnie tylko dlatego, że jestem z tobą - powiedziała wychodząc z pojazdu.
Ma racje... To moja wina, że nie ma normalnego życia ale do jasnej cholery staram się jak mogę, by niczego jej nie zabrakło, by miała wszystko na co zasługuje ale nie mogę zmienić przeszłości. 
Kiedy już trochę ochłonąłem wysiadłem z auta kierując się w stronę salonu, w którym było zapalone światło. Siedziała tam... Skulona na kanapie z podpuchniętymi oczami. To ja jestem przyczyną jej łez...
- Przepraszam. Nie chcę się kłócić - powiedziałem klękając przed nią.
- To nie była kłótnia, tylko bardzo rześka wymiana zdań.
Dotknęła dłonią mojego policzka, a na jej twarzy zagościł mały uśmiech. Usiadłem na kanapie ciągnąc ją w swoją stronę tak, by siedziała na moich kolanach. Dziewczyna wtuliła się we mnie zamykając powoli oczy.
- Nie chciałem tamtego powiedzieć... Byłem zły, bo nie ważne co zrobię nie zmienię swojej przeszłości, a boję się, że to właśnie przez nią odejdziesz.
- Justin... Wiem co zrobiłeś i pogodziłam się z tym, tylko chciała bym żeby wszyscy to zaakceptowali. Ale to nie zmienia faktu, że cię kocham. Jasne? - spytała podnosząc na mnie wzrok.
- Ja też ciebie kocham - wyszeptałem całując ją w skroń.
- Wiem... Inaczej nie starałbyś się mi oświadczyć.
- Wiedziałaś? - zapytałem zdziwiony uważnie się jej przyglądając.
- Nie umiesz kłamać. Ale chciałabym żeby na razie zostało tak jak jest. Nie mamy po co się śpieszyć w końcu jeszcze całe życie przed nami.
- Sugerujesz, że będę musiał męczyć się z tobą całe życie? Boże za co mnie tak karzesz?!
- Justin! Psujesz romantyczną chwilę! - piszczała śmiejąc się.
- Dam radę to naprawić...
I w tym samym momencie rzuciłem się na nią tak, że leżała pode mną. Zacząłem całować każdy fragment jej szyi, a ona ciągle chichotała powtarzając ''kocham cię''.


***

Nowy rozdział :)))
Tak jak ostatnio :
3 komentarze = nowy rozdział
mam też nadzieje, że odzyskam wszystkich obserwatorów bloga ale to już inna bajka
Postaram się dodawać rozdziały systematycznie ale nic nie obiecuje,
bo mam małe urwanie głowy z nową szkołą, książkami, itd.
Za wszystkie błędy w tekście przepraszam, postaram się je jutro poprawić.
wasza Patty <3

4 komentarze:

  1. To opowiadanie jest boskie, czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Next now ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć.
    Zostałaś nominowana do Libster Awards, więcej informacji u mnie.
    http://as-long-as-you-love-me-fan-fiction.blogspot.com/
    Piszesz świetnie. xx

    OdpowiedzUsuń